Zasoby naturalne powinny być zużywane w taki sposób, by czerpanie natychmiastowych korzyści nie
pociągało za sobą negatywnych skutków dla istot
żywych, ludzi i zwierząt, dziś i jutro

papież Benedykt XVI

poniedziałek, 31 października 2011

Ofiary grobowe

Tekst ten jest wyrazem osobistych odczuć, nawet nie przemyśleń, i nie rości sobie pretensji do prawdy... po prostu takie odnoszę wrażenie.

Znów na grobach naszych bliskich układamy sterty żywych kwiatów.
Taka ofiara z życia złożona śmierci.
Pewnie że lepsze to niż ofiary ze zwierzą lub ludzi.
Lecz mimo wszystko jakoś trudno mi się z tym pogodzić.

Tak, rozumiem że grób dzięki kwiatom "nabiera życia".

Co innego wieńce z Suszków, z gałęzi, z ziół i traw
Tak one też wcześniej żyły, ale ich życie nie zostało przerwane w "kwiecie" wieku,
lecz już wtedy gdy zasadnicza cześć ich egzystencji została dopełniona,
lub stanowią zaledwie kawałek rośliny macierzystej.

A kwiaty w doniczkach?
Celowo hodowane na ten jeden dzień, potem przesadzane w kawałek jakiegoś podłego iłu, podlane tylko na tyle by dobrze wyglądać te kilka godzin na placu, zanim znajdzie się klient gotów je kupić. Skazane na śmierć gdzieś pośród betonowych bloków cmentarza.

Ja preferuję znicze
ps.
Marzenka kupiła jednak kwiaty - widać ze dla kobiet życie stanowi mniejszą wartość niż dla mężczyzn.

7 komentarzy:

Susan pisze...

Myślę, że dla kobiet życie stanowi wielką wartość...
Co do kwiatów, tez nie lubię jak umierają, dlatego zawsze kupuję doniczkowe. Kwiaty cięte mnie bolą.
Wiesz, tak mi się skojarzyło... Ludzie kupują często kwiaty sztuczne w trosce o te prawdziwe, czy tez o to, żeby dzieci w Chinach miały pracę...?

deu pisze...

Lepiej wzbogacić atmosferę o sadzę, co2, opakowanie szklane, plastik. A kwiatek to tylko doniczka. Zadziwiasz mnie coraz bardziej.

Rado pisze...

Nie da się żyć myśląc przy każdej czynności o losie mrówki i pokoju na Ziemi. A tradycja jest tradycja. Bez niej zwyczajnie się posypiemy.

ps.
Babcia prosiła, żeby na jej grobie były wyłącznie żywe kwiaty (kupuję w doniczkach, albo sam hoduję, a potem podlewam; jak nie ma mrozu to wytrzymują całkiem długo).

makroman pisze...

Suzan - niech będzie ze jestem mizoginem ale... nie zauważyłem ;-)

Cięte czy doniczkowe i tak skazane na zatratę.

A sztuczne? - to taki swoisty plebejski pragmatyzm - nie usychają, mróz ich nie niszczy, można je umyć i znów na grób położyć...

Deu - i dwutlenek węgla i plastik i szkło można odzyskać i powtórnie przetworzyć.

Rado - ja wiem, że te kwiaty to dla przyrody żadna strata i nawet nie warto się tym zajmować, ale pisałem o swoich wrażeniach a nie dociekałem intelektualnie wyższości takich czy innych zachowań.

Rado pisze...

Makro

Też pisałem o swoich wrażeniach (na temat Twoich wrażeń). A tak poza ty, to mam wrażenie, że dociekasz zawsze ;)

Tili Kaburo pisze...

Pieprzycie Panie Makromanie :)

makroman pisze...

niech będzie...